Gdy dotarły do mnie słowa mojej przyjaciółki, o mało nie zemdlałam. Takkiej wiadomości nie spodziewałam sie. Nie wyobrażałam sobie w najgorszych snach. Pierwsza moja myśl, gdzie jest teraz Tay ?? i jak mu pomóc ??
- O mój Boże. Maggie gdzie jest Taylor ??? – zapytałam ze śmiertelnie poważną miną.
- w… w…. w sz… szpitalu – powiedziała dukając się.
- Ma… Magie musimy do niego jechać … - powiedziałam.
Maggie nic nie odpowiedziała, stała i patrzyła się tępo przed siebie. Musiałam szybko coś wymyślić. Nie mogłyśmy teraz zostawić Tay’a samego. Myśl Kate myśl, skup się. Jedyną osobą o której teraz pomyślałam był ten chłopak. Tylko jak go teraz znajdę. Sięgnęłam po telefon z myślą: może coś napisał. Tym razem się nie myliłam. Miałam jedną wiadomość od niezapisanego numeru. Proszę proszę żeby był od niego – powiedziałam w myślach. W treści sms było: Hej, to ja Zayn. Spotkamy się jutro ?? ;)xx. Uśmiechnęłam się w myślach, ale w ogóle nie było mi do śmiechu. Szybko mu odpisałam: Z wielka przyjemnością, ale potrzebuje teraz twojej pomocy. Masz auto? – napisałam i wysłałam wiadomość. Po chwili dostałam odpowiedź: Jasne mam, a coś się stało ?? – nie wiedziałam jak to napisać więc odp krótkim: Czekam przy wyjściu. – wysłałam i schowałam telefon to torebki.
- Maggie… chodź – wzięłam za rękę moją przyjaciółkę za ręce i udałyśmy się w kierunku wyjścia z klubu. Maggie była kompletnie załamana, rodzice Tay’a byli dla niej bardzo ważnymi osobami. Gdyby nie pomoc z ich strony Maggie wylądowała by w sierocińcu. Dopiero od niedawna ma 18 lat, więc może mieszkać sama.
Dotarłyśmy do wyjścia, zatrzymałam się i zaczęłam rozglądać w poszukiwaniu chłopaka. Stałam tam jeszcze jakieś 2 minuty. I wreszcie go zobaczyłam. Szedł w naszą stronę z uśmiechem. Mi do śmiechu nie było. Jak zauważył rozpłakaną Maggie, mina mu zrzedła. Podszedł do nasi zapytał już całkiem poważnie.
- Co się stało ?? – ja zapytałam tylko
- Mógł byś zawieść nas do szpitala.
- Do szpitala ?? – mówił zdziwiony moja prośbą.
- Tak, proszę to dla mnie bardzo ważne. – powiedziałam szybko.
- Jasne, chodźcie. – chyba zrozumiał powage sytuacji.
Pomogłam Maggie wstać i udałam się za Zayn’em. Zaprowadził nas na parking znajdujący się pod klubem. Gdy zobaczyłam jego auto szczęka mi opadła. Nowiusieńki Lange Rover.
- Zapraszam. – powiedział i otworzył nam drzwi.
Wsiadłyśmy razem z Maggie do auta, Zayn zamkną za nami drzwi i poszedł szybkim krokiem do drzwi od strony kierowcy. Wsiadł i zapytał do którego szpitala ma jechać. Ja tylko podałam mu telefon Maggie z sms’em w którego treści był adres. Sms był od Tay’a. Boje się o niego. Jest pewnie w wielkim szoku. Strasznie chce już być przy nim. Zayn odpalił auto i ruszył. Cały czas przyglądałam się mu. Miał coś w sobie, coś co mnie do niego przeciągało. Nigdy nie czułam takiego czegoś.
Przez resztę drogi w samochodzie panowała cisza. Miałam wrażenie jakby chciał się odezwać. Nie wiem dlaczego milczał. Ja także się nie odzywałam. Myślałam co powiem Tay’owi kiedy go zobaczę.
Z rozmyśleń wyrwał mnie głos czarnowłosego.
- Jesteśmy na miejscu.
Gdy tylko Maggie usłyszała te 3 wyrazy wybiegła z auta jak szalona. Dopuki Maggie nie znikła za drzwiami szpitala siedziałam i patrzyłam na nią. Jak tylko straciłam ja z oczu, rozpłakałam się jak małe dziecko. Zayn nic nie mówiąc wysiadł z auta. Zdziwiło mnie to. Po kilku sekundach usłyszałam dźwięk otwierających się drzwi od strony pasażera. Chłopak z powrotem wsiadł do auta. Usiadł obok mnie i przytulił. Ja nic nie odezwałam się ani słowem. Po prostu płakałam.
- Spokojnie mała. Nie płacz. – powiedział cichutko.
- Dz… Dziękuje – powiedziałam cała zapłakana.
- Powiedz co sie stało. – odezwał się po chwili.
Nie chciałam mu nic mówić. Znałam go od kilku godzin, nie wiedziałam kim jest. Poza tym nie chciałam go zasypywać moimi problemami, pewnie i tak go to nie interesuje. Ale skoro nam pomógł, to chyba powinien wiedzieć o co chodzi.
- Rodzice naszego przyjaciela mieli wypadek. – powiedziałam. Chłopak nic nie odpowiedział tylko przytulił mnie jeszcze mocniej. Dopiero wtedy poczułam ciepło, bijące z jego ciała. Poczułam się o wiele lepiej. Siedzieliśmy tak jeszcze dobre 10 minut. Cisze przerwał sms od Maggie: Kate, gdzie jesteś ??.
- Chyba... chyba muszę już iść. – powiedziałam i wyswobodziłam się z uścisku mulata.
- Odprowadzić Cie. – zapytał z troską w głosie.
-Nie… nie trzeba, i… tak już bardzo mi pomogłeś. Dziękuje. – popatrzyłam w jego oczy. Były przepełnione współczuciem.
- Nie znam tego chłopaka ale widzę, że to dla ciebie ktoś bardzo ważny. – powiedział i jeszcze raz mnie przytulił.
Wysiadłam z auta. Ostatni raz przytuliłam Zayn’a. Po raz drugi poczułam jego ciepło. Uspokoiło mnie to. Poczułam, bicie jego serca. Dzięki czemu poczułam się jeszcze lepiej.
- Jeszcze raz bardzo Ci dziękuje. – powiedziałam i pocałowałam go w policzek.
On posłał mi lekki uśmiech i powiedział.
- Trzymaj się mała.
Ja wysiliłam się na uśmiech. I poszłam w kierunku szpitala. Szłam powoli. Kiedy doszłam do drzwi, odwróciłam się. On dalej stał w tym samym miejscu co przedtem i patrzył w moja stronę. Pomachałam mu. On odmachał. Po czym wsiadł do auta i odjechał. Ja zaś poszłam do recepcji. Zapytałam się recepcjonistki gdzie leżą rodzice Tay’a. Ona niechętnie, bo nie jestem członkiem rodziny, ale powiedziała mi dane informacje. Ja grzecznie podziękowałam i udałam się w stronę sali. Wjechałam windą na 3 piętro. Szłam długim białym korytarzem. Na jego końcu pod ścianą stał Tay. Maggie siedziała na krześle obok niego i płakała. Podeszłam do Taylora.
- Tay… -powiedziałam zapłakanym i troskliwym głosem.
On się odwrócił i popatrzył mi w oczy. Widziałam ból, cierpienie i przerażenie. Nie wiedziałam jak go pocieszyć.Po prostu go przytuliłam. Widziałam, że starał się być twardym. Zawsze taki był. Silny, nie ugięty. Tym razem przerosło go to. Nie wiedział co ze sobą zrobić. Po prostu wtulił się we mnie i zaczął płakać. Stałam tak tuląc do siebie przerażonego Taylora. Następnie usiedliśmy na krzesełkach i oboje zaczęliśmy płakać. Po 10 minutach trochę się uspokoiliśmy. Tay wreszcie się odezwał:
- Dziękuje… Dziękuje że jesteście ze mną. – powiedział pociągając nosem.
Ja znów wysiliłam sie na uśmiech i odpowiedziałam
- Tay… - mówiąc to głaskałam go po policzku. zawsze możesz na nas liczyć.
Tay znów mnie przytulił.
PO 2 GODZINACH...
Nagle z Sali operacyjnej wyszło dwóch lekarzy. Podeszli do nas.
- Pan Madson… - spytał ten starszy.
- Tak … - powiedział roztrzęsiony Taylor – to ja…
- Musimy pana o czymś poinformować - powiedział śmiertelnie poważnie …
______________________________________________________________________
Oto ukazuje sie wam rodzdział 2 ;)
rzycze miłego czytania ;)
i jak zwykle prosze o komentarze nawet jeśli macie postawić minke ;)
nawet to cieszy ;)
dziękuje za wejścia...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz